niedziela, 2 sierpnia 2015

Diorskin Nude Airskin Serum odcień 010 - ivory

Ten podkład chciałam kupić już daawno temu. Jakoś zawsze były inne wydatki aż w tym miesiącu postanowiłam zaszaleć. Chociaż tak na prawdę to była dość przemyślana decyzja. Kochany krem bb się skończył, zapomniałam zamówić a czymś trzeba było się malować. W mojej toaletce zostały tylko dwa okropne podkłady i dwa mocno kryjące. Mam z nim jednak spory orzech do zgryzienia.


Niezbyt wielkich poszukiwaniach i małymi rozterkami dotyczącymi koloru wróciłam do domu z podkładem i solidną próbką Diorskin Air. Ekspedientka w sklepie zakleiła pudełeczko z podkładem, więc jakby coś mi nie pasowało zawsze mogę go zwrócić. Próbka starczyła mi na tydzień testów! Wydaje mi się, że to bardzo długo. Mogłam użyć podkład więcej niż kilka razy i przekonać się czy mi odpowiada. Przy tym jestem pełna podziwu wydajności. Tych kilka ml nanoszone zarówno palcami jak i pędzlem wystarczyło bym mogła lepiej poznać produkt.

Podkład ten stał się popularny poprzez swoją lekkość oraz formułę łączącą podkład z serum. Po tygodniu nie zauważyłam jakiś ogromnych zmian w wyglądzie mojej skóry. Oczywiście po pomalowaniu skóra wygląda rześko i promieniście. Po zmyciu niestety ten efekt mija. Do zalet zdecydowanie należy kolor, który świetnie stapia się z moim naturalnym (na kilka dni ostawiłam bronzer). Bardzo mnie to cieszy, bo podkład nadaje mi zdrowy wygląd. W końcu nie jest to chorowity odcień a przyjemna porcelana.

Czytając opinie na KWC wiele dziewczyn narzeka na konsystencję, która jest płynna, lejąca się. Ciężko ją do czegokolwiek porównać. Dzięki temu podkład jest bardzo wydajny i łatwo można stopniować poziom krycia. Mój pędzel z Zoevy idealnie nadaje się do jego nakładania. Robię to zdecydowanie szybciej nim niż palcami. Aczkolwiek nimi również można wygodnie rozprowadzić podkład. Mówiąc o kryciu to jest ono średnie. Pięknie wyrównuje koloryt skóry i drobne przebarwienia, ale worki pod oczami czy większe pryszcze wymagają użycia korektora. Wykończenie jest w kierunku matu, ale nie stuprocentowego. Zapach jest słodki i typowo pudrowy, ale nie duszący.

Trwałość jest raczej w porządku. Podkład utrzymuje się cały dzień, wymaga jednak przypudrowania 2-3 razy w ciągu dnia. Będąc w ostrym słońcu potrzebowałam lekko przypudrować się co 4-5h. Co wydaje mi się dobrym wynikiem. Duży plus to fakt, że na czole nie tworzy mi się typowo tłuste bajorko. Nie czuję też by skóra jakoś bardziej się po nim przetłuszczała. Wracając do trwałości każde dotknięcie twarzy pozostawia ślad podkładu na dłoni, więc nie wolno się macać.

Podkład jest świetny na dzień, nie obciąża ani nie zapycha skóry. Posiada kilka upierdliwych wad. Po pierwsze podkreśla nawet najmniejszą suchą skórkę. Niewiele takich posiadam, ale kiedy wieczorem robiłam peeling a rano podczas makijażu jednak jakaś się znalazła to nerwy puszczły. Kolejny spory minus to fakt, że wchodzi w każde pory. Nie przeszkadzałoby mi to gdyby to były pory na policzkach. Niestety ten podkład lubi też wypełniać moje czyściutkie pory na skroniach. Po użyciu silikonowej bazy problem znika. Nie będę jednak stosować jej codziennie. Nie po to utrzymuje pory czyste by je teraz zapychać. Brrr...

Kończąc już ten wpis zastanawiam się czy w ogóle otworzę flakon. Zastanawiam się teraz usilnie czy Diorskin Nude nie był lepszy. Jak na złość nie mam o nim wpisu. Wybiorę się więc po próbkę i po porównaniu tej dwójki zdecyduję się na któryś.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Spamowi mówię stanowcze nie, Twój post ukaże się po moderacji :D